Hiszpania La Manga - lipiec 2020
mam 63 lata... (dzielimy obowiązki: ja zostaję w Polsce, Andrzej leci do Hiszpanii ogarnąć parę spraw)

Kończy się lot do Alicante - za chwilę lądowanie,
z powodu zagrożenia wirusowego w samolocie nie ma kompletu pasażerów.

Nasza Playa Honda w Murcji.
Do swoich letnich mieszkań na urlop przyjeżdża tu wielu Hiszpanów.

Wszystkie uliczki są wypełnione samochodami,
w pierwszej połowie lipca w Murcji epidemia wyraźnie odpuściła.

Tylu aut nie ma tu wiosną i jesienią.

Poprzedni lokalny sklep „Honda Mar″ został zastąpiony sieciowym „Spar Express″.

W dobie koronawirusa na nadmorskiej promenadzie nie widać tłumów.

Nasza międzynarodowa wspólnota mieszkaniowa „Residencial Verdemar II″ ufundowała sobie nowy płot :-)

Na patio umieszczane są środki do dezynfekcji... co za czasy...

Policja bardzo surowo egzekwuje brak maseczek, kary zaczynają się od 100 euro.
Nawet pies jest zmartwiony.

W domku jest bezpiecznie.
Andrzej przyjechał tu sam,
jesteśmy w stałym kontakcie.

W kuchni radzi sobie całkiem nieźle ;-)

Mołdawska gospodyni naszej hiszpańskiej koleżanki - Małgosi,
podarowała nam pyszne dżemy z moreli :-P

Auto stało w garażu wiele miesięcy (wiosną nie mogliśmy przylecieć),
czeka już na przegląd gwarancyjny.

Andrzej umówił się na przegląd jeszcze z Polski. Na terenie 'Huertas Movil',
na przedmieściach Kartageny, znajdują się serwisy prawie wszystkich marek samochodowych.

Północna dzielnica Kartageny - Los Dolores.

Ktoś umieścił na balkonie flagi i mnóstwo wiatraczków...

Niektóre budynki bardzo się wyróżniają.

Spacer po parkach, w oczekiwaniu na serwisowany samochód.

Fontanny, mosteczki, to stały krajobraz hiszpańskich zielonych enklaw.

Kościół - Parroquia Nuestra Señiora de Los Dolores.

A to już plaża w Playa Honda.
Woda - spokojna i czysta,
na budce ratowników zielona flaga,
ale nie ma wielu plażowiczów.

Ładnie odświeżony deptak przy Playa Paraiso (przedłużeniu Playa Honda).

Jeden z malowniczych widoczków.

Z tego ukrycia można obserwować ptaki często brodzące w płytkich salinach.


Kamperem można zadokować w wielu ślicznych, plażowych zakątkach.

Oleandry w pełnym, letnim rozkwicie.

Plaża nad dużym morzem Półwyspu La Manga.
Tutaj również z powodu epidemii nie ma wielu wypoczywających.


Wielkie hotele i bary na La Mandze tego lata wyglądają na dość opustoszałe...

Miejski park w drodze do Cabo de Palos.

Drzewa iglaste nie są tutaj popularne,
ale jeśli się pojawiają, tworzą piękne krajobrazy.

Pusta plaża nad Mar Menor.

Kilkanaście metrów od naszego domu.

Plażowa knajpka 'Zankara' o poranku jeszcze śpi...

Jak co roku latem,
kąpieliska otoczone są przegrodami chroniącymi przed napływem meduz.
(W tym miejscu gotował kiedyś Robert Makłowicz
- na zakończenie
odcinka 196, pt. "Murcia".)

Rhizostoma pulmo - to meduzy mogące osiągać wielkość pontonu!
Najczęściej nie przekraczają tutaj średnicy 50 cm.

Hiszpanie nazywają je medusa blanca (biała meduza), zdarzają się sezony kiedy występują tu masowo, ale choć mają parzydełka, nie są bardzo groźne.

Kąpielisko przy Caravaningu La Manga.

Zabudowania półwyspu widoczne na przeciwległym brzegu.

Francuska flaga przy plażowym chiringuito Casa Blanca.

Ażurowy, letni kościół w Playa Honda.

Kościół nazywa się „Stella Maris", ma wiele otwartych drzwi.


Sportowy Chevrolet Corvette także tu zaparkował.

Verdemar III - wielki budynek po drugiej stronie ulicy.
Wieczorem widać ilu jest tu teraz gości.

Czas pakować się do Polski. Pod koniec lipca epidemia w Hiszpanii znowu się rozpędza. Andrzeja czeka długa, czterodniowa trasa.

Nocleg we francuskim Mont-de-Marsan po przekroczeniu hiszpańskiej granicy.
Ten hotel sieci Campanile jest nam dobrze znany i bardzo przyjemny.

Odpoczynek na francuskim parkingu trafił się obok nowożeńców :-)

Kolejny i ostatni nocleg na terytorium Francji - hotel Premiere Classe w Sens.

Szampania. Widok na soczyście zielone winnice.

Już w Pucku. Koniec samotnej podróży przez Europę (3280 km).
Muszę przyznać, że był to spektakularny wyczyn.