lód na Zatoce

Półwysep Helski
- uroczy biegun Polski

„Świat jest już tak urządzony,
że jedna rzecz znajduje się
na jednym końcu, druga zaś,
która powinna znajdować się
tuż obok, na przeciwnym."

Ignacy Gogol

„Ten pozornie chaotyczny świat daje nam ciągle znaki, tylko my, wpatrzeni w siebie, nie zawsze potrafimy je dostrzec i odczytać".

Marek Kamiński - pierwszy człowiek w historii, który zdobył obydwa bieguny Ziemi w jednym roku.


           Znowu przyszła głęboka jesień i zaprasza mnie do pisania. Pod koniec 2021 roku, moje refleksje wciąż krążą wokół spektakularnych zmian zachodzących w otoczeniu - tym najbliższym i tym odległym, z horyzontem na końcu świata. Od pewnego czasu przyglądam się smutnej, a nawet przerażającej teraz - polaryzacji. Biegunowości zachowań społecznych oraz zmian klimatycznych, które generują mnóstwo ekstremalnych zjawisk naturalnych. Wszystko jest jedną powiązaną całością, więc nie ma się czemu dziwić: gdy pociągnie się za jeden sznureczek, drugi natychmiast się napina... Obecnie jednak te linki pękają, rzeczywistość się rozjeżdża na odległe końce, a pośrodku, w stanie harmonii, zostaje coraz mniej. W wielu aspektach ziemskiego życia zaczyna brakować spokoju i bezpieczeństwa.

 

              Nie myślałam, że dożyję takich czasów, w których wszelkie możliwe podziały są aż tak wyraźne. Coraz częściej ujawniają się nowe, trudne warunki pogodowe, jest bardzo gorąco albo niezwykle zimno - normalna, optymalna dla ludzi temperatura staje się "dobrem luksusowym". Jest ekstremalnie sucho, albo wszystko tonie w deszczowych nawałnicach. Gdzieś się pali, a gdzieś wręcz wybucha. Ziemskie tereny, na których warunki są przyjemnie umiarkowane i w miarę stałe, skurczyły się. Gonimy za nimi po świecie i wszyscy chcą zamieszkać właśnie tam. Nie ma w tym zresztą nic nagannego, no bo jak wyhodować coś do jedzenia na spękanej ziemi? A jak wytrzymać w 50-stopniowym upale? Jak można żyć w miejscu, gdzie twój dom regularnie porywany jest przez powodziowy nurt? Wydaje się, że przyjaznych terytoriów na naszej planecie po prostu zaczyna brakować. Niestety, ludzie ze spokojnych stref nie chcą zrobić miejsca dla tych, którzy muszą się przeprowadzić, żeby przetrwać. Nikt nie chce się troszkę posunąć, bo obawia się narażenia swojego porządku albo 'nie daj boże' użyczenia części dobrostanu komuś nieznajomemu i obcemu. Ogólna nerwowość wywołuje walki i wojny, napędza strach i burzy domowy mir, które stają się kolejnym powodem do ucieczek z zamiarem rozpoczęcia innego, lepszego życia.
           Obserwuję narastającą polaryzację społeczną. Jest ona procesem, którego tłem może być nie tylko klimat, ale i polityka, religia czy nawet osąd na temat zachowań seksualnych. Arundhati Roy, indyjska pisarka, nazywa rzecz po imieniu: „Nieznośna polaryzacja. Obcość-bliskość nie do pogodzenia ze sobą". Na całym świecie, widzimy tendencję do tworzenia obozów - radykalnych 'przeciwników' i 'zwolenników' czegokolwiek, a zaczyna brakować tych umiarkowanych, co stoją pośrodku. Przecież dalsze rozbiegunowienie postaw będzie generować tylko głębsze animozje i konflikty, i stracą na tym wszyscy. Dlaczego wielkie, wspólnotowe związki społeczeństw rozsypują się? Dlaczego ludzie przestali się wspierać? Czy konflikt szczepionkowy jest ważnym powodem tego rozpadu, czy tylko przysłowiową ostatnią iskierką, która wznieci ogromny pożar? Gdzie podziały się autorytety, które wskazywały właściwy kierunek? W spójnych dotąd religiach nagle pojawiły się dwa przeciwległe bieguny i nie dotyczy to tylko całości chrześcijaństwa czy islamu, rozłam duszpasterski obserwujemy także w obrębie pojedynczych państw, również w Polsce.

dalej str2